wtorek, 16 grudnia 2014

Anka pisze... o tatuażach w miejscu pracy

Nie taki tatuaż straszny

Kiedy zatrudnialiśmy pierwszych pracowników Hultaja, nie było dla nas najważniejsze, czy skończyli prestiżowe studia. Najważniejsza dla nas była inteligencja, błyskotliwość i hultajski charakter. Nie ma takiej szkoły, która nauczyłaby człowieka, jak pracować w Hultaju. Trzeba umieć wszystko, być gotowym na ciągłe zmiany i huragany.

Dobieraliśmy i dobraliśmy.

Nie przyglądaliśmy się kolorowi włosów, wzrostowi, tuszy. Wybraliśmy te osoby, które pokazały nam, że z przyjemnością zakaszą rękawy. Przy zakasywaniu rękawów okazało się, że na świat wyjrzały tatuaże. Kolorowe, drobne, większe. Wiele mówiące o naszych nowych członkach rodziny.

Hultaj znalazł pokrewną duszę wśród LTG

Fotograf i szef firmy tatuuje się od dawna. Jednym ze wzorów jest hultajska proca. Julia i Ula też mają poukrywane na ciele znaki, które opisują ich charaktery i zainteresowania.


Jesteśmy kompetentni. Jesteśmy punktualni. Jesteśmy utalentowani. I pozostaniemy tacy nosząc irokezy, chodząc w sari i tatuując sobie skórę. Pora już zdjąć odium z kolorowych ludzi – tatuaż nie jest oznaką kryminalnej przeszłości. Wszyscy ci, którzy „nie chcieliby mieć do czynienia”, zdziwiliby się bardzo, jak wielu z - tak bardzo w ich oczach godnych zaufania - pracowników bankowych, ubezpieczycieli, sprzedawców w eleganckich sklepach, nosi pod garniturami fantastyczne światy wyczarowane na skórze. 


W Hultaju nie trzeba tego ukrywać. Bo nasze hasło przewodnie to:

Hultaj Polski. Jestem sobą.

Bądźcie sobą. Tacy jesteście najciekawsi :)

Jeśli myślicie podobnie, serdecznie zachęcamy Was do zajrzenia na stronę akcji Jestem za akceptacją tatuaży w miejscu pracy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz