piątek, 5 grudnia 2014

Poznaj Hultajów - Część 4

Kochani Hultaje,
to już ostatni wpis z cyklu "Poznaj Hultajów. Poznaliście całą ekipę Hultaja Polskiego, a w końcu nadszedł czas, aby sama projektantka Hultaja powiedziała parę słów o sobie.Najserdeczniej zapraszamy na wywiad!

Anka - Capo di tutti capi

Starszy Hultaj oraz Pierwszy Projektant. Szef i zarządca w Hultaju Polskim. Siła napędowa firmy, jej ster, wiatr i żagiel. Przygotowuje każdą kolekcję, wyszukuje tkaniny, konsultuje, przymierza, zleca poprawki. Twarz reprezentacyjna firmy. Odpowiada na Wasze maile, zapytania i wątpliwości. Zawsze uśmiechnięta, życzliwa i pełna pozytywnej energii. Kochająca żona i mama, a przy tym panikarz, który nie wyobraża sobie życia bez swojego zespołu. Lubi świeczki zapachowe i tajską kuchnię.

W ostatniej odsłonie cyklu Poznaj Hultajów zapraszam do przygotowanego specjalnie na tę okazję wywiadu z Anką.

AS:  Jaka legenda wiąże się z pierwszym ciuchem, który zaprojektowałaś i uszyłaś?

AJW: Wracaliśmy z Marcinem (mąż i fotograf) z zimowych wakacji znad Bałtyku. Już od roku rozmawialiśmy o tym, że czas odejść z teatru, przestać jeździć, osiedlić się i być razem. Własna firma wydawała się idealnym rozwiązaniem.  Czułam, że to taki moment, że mogę zrobić wszystko – zostać stolarzem, piekarzem albo... projektantem ciuchów. Wybrałam to ostatnie, bo nie raz projektowałam kostiumy. Wiedziałam, że „widzę”.

AS: W wywiadzie dla marcowego „Sensu” Agnieszka Grochowska opowiada o swoim pomyśle na wygodne i ekonomiczne ubieranie synka – otóż kładzie swój nienoszony t-shirt, przejeżdża po nim maszyną, w ten sposób zmniejszając jego kształt. W Hultaju Polskim dziecięce kreacje wydają się właśnie takimi „pomniejszonym dorosłymi” – oszczędne kolorystycznie, wyrafinowane w kroju. Czy to dla nich nie za wcześnie? Dzieci w czerni, w sztucznym futrze?

AJW: Każda dziewczynka chce wyglądać jak mama, a każdy chłopiec naśladuje tatę :) Ale nie o to przecież chodzi, żeby małe dziewczynki chodziły w szpilkach na co dzień. Dlatego wymyślamy takie  ubrania, które pasują i na dorosłych, i na dzieci. A pozwalają wszystkim na dobrą zabawę.

AS: Czy po inspiracje sięgasz na zagraniczne pokazy mody, czy może iskra natchnienia pojawia się podczas rodzinnego śniadania?

AJW: Inspiracja to coś, czego zdefiniować się nie da. Pojawia się i znika, jak w dowcipie. Z pewnością całe moje teatralne doświadczenie pozwala mi patrzeć na ludzi twórczo. Widzę, jak się ruszają, jak wyglądają i jak... chcieliby wyglądać. I staram się im to podarować. Inspirują mnie właśnie ludzie, na których patrzę.

AS: Podobno pasja, która staje się zawodem, przestaje być pasją. Jak jest u Ciebie?

AJW: Ubrania i moda nie są moją pasją :) To takie... niepoważne. Moją pasją są ludzie. W zasadzie mogę szczerze powiedzieć, że ostatnio moją pasją jest radość. Szczególnie radość dziewczynek, które zakładają nasze spódnice. Moda, ubrania – to tylko narzędzie porozumiewania się z innymi. Prawdopodobnie równie dobrze mogłabym gotować. Na przykład dania dostosowane do charakteru człowieka. Albo dania na każdy nastrój :)

AS: Jak teraz układa się Twoja współpraca z teatrami? Czy nadal pracujesz również za granicą?

AJW: Czasami  tego żałuję, ale musiałam zrezygnować z pracy w teatrze. Najpierw przeważała radość, że wreszcie prowadzą osiadły tryb życia. Teraz z tęsknotą wspominam czasy, kiedy mogłam pobyć sama w hotelu przez kilka wieczorów. Obecnie jestem Szefem. A Szef to osoba, która zawsze musi odebrać telefon. A telefon dzwoni bez przerwy.

AS: Dorośli często mówią, że odnajdują w sobie dziecko, a dziecko zawsze podgląda zachowanie dorosłego. Pomagasz wyrazić tę symbiozę w najprostszy sposób, bo poprzez strój. Gdzie w tym błędnym kole znajduje się punkt zaczepienia, od którego rozpoczynasz pracę? Kto tu jest najważniejszy – Ona, On, czy Dziecko?

AJW: Takie koło nie ma początku. Jako dzieci patrzymy na dorosłych jak zaczarowani – widzimy tylko przywileje, przyjemności. Wtedy przywilejem jest założenie takiej samej spódnicy jak mama. Radość z udawania wymarzonej dorosłości. A potem taka sama spódnica staje się radością, bo przez chwilkę można się poczuć jak młody łobuz. Wtedy, kiedy codzienność nie jest już taka beztroska, możemy w ubraniach odnaleźć radość i kolor.

AS: Hultaj Polski chętnie odsłania kulisy pracy na swoim blogu czy fanpage’u  – czy to dla Ciebie ważne, by klient był na bieżąco ze zwykłym życiem i działalnością firmy?

AJW: Ta firma została założona po to, żeby kontaktować się z ludźmi. Na początku było tak, że z większością klientek wymieniałam maile. Znałam je osobiście. Potem oczywiście stało się to niemożliwe, ale ciągle staramy się być na bieżąco z tym, co myślą o nas Hultaje.

AS: Czy zdarza Ci się wypuścić w obieg ciuch, do którego nie jesteś do końca przekonana, którego sama nie chciałabyś nosić?

AJW: To trudne pytanie. Można powiedzieć, że wypuszczam  też ciuchy, w których sama nie wyglądałabym dobrze. Myślę o innych kobietach. O tym, w czym poczułyby się doskonałe. I często nie jest to ten sam ciuch, za który ja bym złapała w sklepie. Ale większość ubrań Hultaja jest w zgodzie ze mną. To są te, które pasują na każdą sylwetkę.

AS: Hultaj Polski deklaruje działalność za zasadach Fair Trade. Moda na ekologię zdominowała już nie tylko rynek odzieżowy, ale i wszystkie sfery życia. A jak to wszystko wygląda w praktyce? Co sprawiło, że zadecydowałaś o podpisaniu się swoją działalnością pod sprawiedliwy handel? Czy sądzisz, że bycie eko jest w Polsce możliwe dla każdego?

AJW: Myślę, że bardzo ważna jest sprawiedliwość społeczna. Wierzę głęboko w to, że moglibyśmy żyć w lepszym świecie, gdybyśmy wszyscy dotrzymali prostej społecznej umowy – bądź uczciwy, nie bądź chciwy. Niestety, świat należy do ludzi, którzy myślą w zupełnie innych kategoriach. Ale my, maluczcy, możemy się starać.  Kupujemy u polskich producentów, płacimy polskim wykonawcom.

AS: Jak wygląda cały proces twórczy i produkcyjny, nim do rąk klienta trafi upatrzona para spodni?

AJW: Na początku jest rysowanie, skrobanie... Dostałam od męża specjalny zeszyt na pierwsze rysunki. Potem jest narada z konstruktorem i pomysł na tkaninę. Wtedy zaczynam myśleć przestrzennie. Widzę w głowie, jak to się będzie układać, kto mógłby coś takiego założyć. Następny etap to pierwsza konstrukcja. Zazwyczaj wygląda dziwnie i zupełnie nie tak, jak ją sobie wyobraziłam na początku. Przypinamy, przycinamy. Wtedy zdarza się, że pierwszy rysunek odchodzi w niepamięć i rodzi się coś zupełnie nowego, innego. A potem są drobne poprawki... długi proces małych poprawek. Kolor. A potem szycie. I już. Już możecie się w to ubrać.

AS: Hultaj nie prowokuje, jeśli chodzi o dobór barw i wzorów. Skąd ta „filozofia monochromatyzmu”?

AJW: Niezupełnie zgodzę się z twierdzeniem, że Hultaj nie prowokuje kolorystycznie :) Nasz dobór kolorów jest oszczędny, ale dość specyficzny. Często słyszę, że wybieramy kolory „odważne”. Kolorystą w firmie jest mój mąż. Zawsze radzę się go, zanim zdecyduję o kolorystyce sezonu. Ma do tego doskonałe oko i naprawdę umie dobrać paletę barw.

AS: Jesteś Panią Prezes, artystką, mamą – czy może powinnam odwrócić kolejność? Tak wiele miejsca w powszechnej dyspucie zajmuje kwestia wielu ról, które kobieta musi pogodzić, jeśli chce poczuć się spełniona. Wydajesz się ideałem, Anko!

AJW:
Prezesem to jest mój mąż :) Ja jestem Panią Dyrektor :) Jestem też mamą. Czy jestem artystką? Raczej nie. To bardzo poważna rzecz powiedzieć o sobie – jestem artystą. Znałam kiedyś jednego artystę. Nazywał się Kazuo Ohno. Innych nie znam. Ja tylko robię w rozrywce. Co do bycia mamą, to też jest to odpowiedzialna rola i tutaj nie ma wątpliwości, że nią jestem. Bardzo trudno pogodzić bycie mamą i wielogodzinny dzień pracy. Nigdy nie wierzę w opowieści gazetowe o tym, jak to dziecko pomaga w karierze. Może mobilizować, to prawda. Ale dzielenie czasu między lalki i rozmowy z hurtowniami – to naprawdę trudne. Nie zawsze sobie radzę.

AS: Osoby tak zajęte, jak Ty, zwykle napotykają pewne trudności w oderwaniu się od pracy, albo utrzymują, że wcale nie potrzebują odpoczynku. Czy masz swój sprawdzony sposób na zrelaksowanie się i odzyskanie sił na nowy sezon?

AJW: Jestem pracoholikiem. Tak jak wszyscy w Hultaju. Jakże inaczej firma urosłaby tak bardzo przez prawie dwa lata? Ale nie jestem niezniszczalna – często czuję się wyczerpana. Na szczęście mam niesamowity zespół, który przejmuje ode mnie to, czego nie mogę udźwignąć. Z rodziną co roku jeździmy nad Bałtyk zimą. Właśnie wtedy, kiedy jest naprawdę lodowato i wietrznie. Tak resetujemy głowy. W ciszy i spokoju. Ale urlop ulatuje zawsze zbyt szybko.

AS: Czy masz swoje motto życiowe?

AJW: Mam swoje własne zasady i motta, które chyba nie są dostatecznie poważne, żeby wymieniać je w takim wywiadzie :)

AS: Niedawno świętowałaś pierwsze urodziny firmy. Jakie są Twoje hultajskie ambicje? Czego życzysz Hultajowi?

AJW: Czego można życzyć własnemu dziecku? Aby rosło, rozwijało się i uczyło na błędach. Niekoniecznie swoich.



Z Anką Jankowską-Wiśnios rozmawiała Agata Skrzypek.


Zobacz część 1 | 2 | 3 | 4

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz