piątek, 25 lipca 2014

Anka pisze... jak została Hultajem

Jak zostałam Hultajem, czyli o Rodzinie

Zawód twórcy teatralnego charakteryzuje się jedną istotną rzeczą. Twórcy nie ma w domu. Zawsze jest albo w Madrycie, albo w Kielcach. Ma próby czytane, pierwsze generalne, próby wznowieniowe, koncerty, czytania... Same ważne rzeczy.

Nie jest to takie złe – dla twórcy. Hotele, w których ktoś zawsze za człowieka sprzątnie, restauracje – w których choć tanio, to jednak podane i pozmywane. No i długie w nocy rozmowy o pracy, kiedy poczucie ważności tego, co się robi, wzrasta razem z poczuciem niewyspania.

Rodzina na dochodne. Każda Mama o tym marzy :) Gotowanie po powrocie staje się wyjątkową przyjemnością, cały dzień można spędzać razem. Czytać, bawić się, spacerować. Ale potem znowu trzeba spakować plecak i walizeczkę, i lecieć na pociąg albo samolot.
A z tyłu pozostają smutne oczy małej dziewczynki, która pewnego pięknego dnia zadała mi pytanie:
 
„Mamo, ale czy ty wrócisz?”

Wiele rzeczy w życiu ulega zapomnieniu, ale tego pytania nie mogłam wyrzucić z głowy. Tonu, którym było zadane, spojrzenia, które za nim szło.

I tak właśnie zostałam Hultajem.

Walizki odkopywane są z okazji wyjazdów wakacyjnych. Podarte treningowe ubrania po krótkim wahaniu wyrzuciłam na śmietnik. Stałam się Mamą Domową.

Pracuję teraz na wyciągnięcie ręki małej dziewczynki. Często nie mam dla niej czasu, denerwuję się, kiedy przybiega co chwilkę z pytaniami za sto punktów. Niania spędza więcej czasu w naszym domu, niż kiedyś.
Ale jestem. Mogę pocałować zbite kolano. Wysłuchać tego, jak minął dzień na pikniku. Natychmiast obejrzeć obrazek.
Jestem też Udomowioną Żoną. Pracujemy razem, a to wielka przyjemność. Kiedy kończymy hultajskie zajęcia, oglądamy razem film, rozmawiamy o książkach, które czytamy. Jemy dobrą kolację.

Czasem trochę mi tęskno, trochę za ciasno, za powolnie.
Ale wspólna praca dała nam bardzo dużo – zamiast się od siebie z latami oddalać, zbliżamy się. Dzielimy pasję i marzenia. Nie możemy narzekać na brak tematów do rozmów.
Obydwoje spełniamy się też artystycznie – ja w projektowaniu, a Marcin i Sonia (tak, tak) w fotografowaniu. Tylko czekać kolekcji całkowicie przez nią uwiecznionej na fotkach :)


Pointy zamiast puenty :)

1 komentarz:

  1. wzruszyłam się maksymanie...
    z Hultajem Aniu, jest Ci do twarzy :)

    OdpowiedzUsuń